Ani Wersal, ani Monachium
Wszelkie międzynarodowe negocjacje toczą się zgodnie z pewną logiką. W którymś momencie wytwarzają własną dynamikę i wymykają się spod kontroli prowadzących – pisze politolog.
Zawarte w lipcu porozumienia w sprawie greckiego kryzysu oraz irańskiego programu nuklearnego to niewątpliwie ważne osiągnięcia. Jednak porównania, jakie nasuwają się komentatorom, są zdecydowanie przesadne i utrudniają racjonalną dyskusję o ich konsekwencjach dla Europy, Bliskiego Wschodu i międzynarodowej dyplomacji.
Jak Niemcy?
Umowę Grecji z wierzycielami porównuje się między innymi z traktatem wersalskim, przy czym stroną zmuszoną do przyjęcia rujnujących warunków kapitulacji są oczywiście Grecy. Tyle że kryzys gospodarczy, nawet ciężki, to nie to samo co wojna i dzisiejszej Grecji nie można stawiać na równi z pokonanymi w 1918 roku Niemcami.
Przeciwnicy porozumienia o ograniczeniu na najbliższe 15 lat badań nuklearnych w Iranie widzą analogie z układem monachijskim (skandalicznymi ustępstwami wobec wroga), natomiast jego zwolennicy odwołują się do zbliżenia amerykańsko-chińskiego z lat 70. XX wieku. Irańczycy w niczym jednak nie przypominają nazistów; żaden też kraj nie występuje w roli Związku Sowieckiego i nie stwarza takiego zagrożenia jak to, które w 1972 roku skłoniło prezydenta USA Richarda Nixona do wizyty w Pekinie.
Równie problematyczna jest tendencja do wzajemnego zestawiania ze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta